Można by powiedzieć – po staremu, czyli pięknie. Ale nie
byłaby to cała prawda. Od mojego ostatniego pobytu, kilka ładnych lat temu, na
Węgrzech zmieniło się bardzo wiele. I to zdecydowanie na korzyść. Wystarczy
przekroczyć węgierską granicę (z którejkolwiek strony) i jesteśmy w świecie
naszych, Polaków, marzeń o autostradach.
One tu po prostu są. Bez barierek na każdym skrzyżowaniu z kolejną drogą
szybkiego ruchu. Na Węgrzech obowiązują wirtualne winiety, czyli nawet szyby
nie musimy zakleić „niezdzieralnymi” nalepkami.
Palinka jest bohaterką wielu opowieści i żartów. Jak opowiada podczas biesiady (rozpoczętej palinką, rzecz jasna) znajomy Węgier z leżącego na południe od południowego krańca Balatonu Zalakaros:
Żona węgierskiego chłopa bardzo zachorowała. Wylądowała w szpitalu. Dzieci chłopa pytają: tato, brzoskwinie tak pięknie dojrzały, co z nimi zrobimy? Chłop odpowiada: jeśli mama wyzdrowieje, zrobimy z nich dżem. Jeśli umrze – palinkę.
Więcej opowieści znad Balatonu oraz oczywiście zdjęć znajdziecie na mojej stronie:
http://jerzypawleta.pl/2013/07/wegierskie-morze-czyli-co-nowego-nad-balatonem-nowy/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz