piątek, 14 czerwca 2013

Balatoński triathlon, czyli Węgry dzień 3 – golf, narty wodne i rower


Niektórzy z nas zaczynają dzień od kawy, inni od papierosa. My zaczęliśmy od golfa.
I to z wysokiego „C”, bo w Royal Balaton Golf & Yacht Club www.balatongolf.hu  w Balatonudvari koło Tihany na północnym, górzystym wybrzeżu Balatonu.




Pierwsze w tym rejonie 18-sto dołkowe pole golfowe usytuowane jest na pagórkowatym wzniesieniu pośród lasów. Roztacza się z niego wspaniały widok na Balaton poprzez wieże kościołów  Balatonudvari. Trafiliśmy akurat na rozgrzewkę przed turniejem golfowym. Frekwencja była imponująca. Ale po chwili i dla nas znalazło się miejsce, kije golfowe i wiaderko piłeczek. Trzeba było trafić w otwarte okno balkonowe willi usytuowanej naprzeciwko pola treningowego. Nie udało się. Nie wiem czy sam Tiger (Woods) by tego dokonał…


Po takim wysiłku zasłużyliśmy na pyszny lunch.  Dziewiętnastowieczna posiadłość usytuowana pomiędzy winnicami rozciągającymi się ponad  Vonyarcvashegyi oferuje nie tylko znakomitą kuchnię i lokalne wina ale również cały nadzwyczaj sympatyczny kompleks SPA z nasłonecznionym tarasem, gdzie zażywając masażu w jacuzzi podziwiać możemy wspaniałą panoramę zwieńczoną błękitnym Balatonem.




Wzmocnieni na ciele i duszy zjeżdżamy nad sam Balaton, na plażę w Vonyarcvashegyi. Czeka nas tu nie lada atrakcja. Narty wodne. Mamy okazję poszaleć na „boazeriach” w specjalnie stworzonym ośrodku, gdzie już nie motorówka ciągnie amatora narciarskich ewolucji na wodzie a specjalnie skonstruowany kilkusetmetrowy wodny wyciąg narciarski z torami przeszkód. Istne szaleństwo. Miłośnicy snowboardu mają tu do dyspozycji również pojedyncze „deski wodne”. Po kilku próbach wystartowania z rampy bądź z wody zakończonych przymusowym nurkowaniem (ale to jakim! narty z nóg spadały a ja robiłem pięknego „szczupaka”) w końcu udało mi się zrobić cały tor dookoła. Patrzałem na brzeg, czy wszystkie Węgierki widziały mój wyczyn…

Link do filmu o nartach wodnych:
http://www.youtube.com/watch?v=A6wbxWD7fJs&feature=youtu.be

Ale to nie był koniec sportowych wyczynów tego dnia, zapowiadał się nadbalatoński triathlon.
 

Po wizycie na wieży widokowej na jednym ze wzgórz północnego wybrzeża (co za pejzaże!) w informacji turystycznej w Balatongyörök po krótkim poczęstunku kruchymi słonymi i słodkimi ciasteczkami mniam! zrobionymi wg mojego słabego rozeznania kulinarnego z ciasta francuskiego, wsadzono nas na miejskie rowery. Turystyka rowerowa nad Balatonem to jest to!


Trasy rowerowe okrążają całe wielkie (ok. 120 km długości) jezioro. Po drodze spotkamy niezliczoną ilość balatońskich kąpielisk (wiele oznaczonych jest międzynarodowym symbolem Błękitnej Flagi), knajp i knajpek, informacji turystycznych, zamków i pałaców, kąpielisk uzdrowiskowych, winiarni i bóg wie czego jeszcze! Rewelka!
Nas czeka krótka jazda w dół na molo nad Balatonem.
 

 
Tam zabiera nas niewielki kursowy statek (są specjalne rampy do wprowadzania rowerów i stanowiska rowerowe wewnątrz), który przerzuca nas na drugą stronę Balatonu do Balatonmáriafürdő. Tam ścieżkami rowerowymi, bocznymi drogami i dróżkami docieramy do miejsca magicznego.
 


 
Wiejskiej tawerny usytuowanej w parku folwarcznego dworu o niezwykle ciekawej architekturze. I nazwie - Dwór Gwiaździsty.
 
 
 
Mieści dosyć upiorne muzeum ze scenkami z życia chłopstwa i węgierskiej szlachty. W podziemiach ulokowano zupełnie nieoczekiwanie muzeum …lalek.
Na zewnątrz są zagrody z zupełnie już żywymi długogrzywymi kucami, owcami czy kozami. Raj dla dzieciaków.
 
 

Na węgierskiej mapie to miejsce nazywa się Csillagvar. I jest zdecydowanie godne polecenia. Zwłaszcza, że tradycyjny gulasz przygotowany w wielkim kotle zwanym bograczem smakował wyśmienicie. Ucztę poprzedził toast palinką a potem węgierskie wino lało się już strumieniami. Gdy z głośników rozległa się rewelacyjna cygańsko-góralsko-węgierska muzyka – nie chciało się wychodzić…
 

 

 
 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz